za punkt honoru uznałam przetestowanie systemu rowerów miejskich. niedługo podobne stacje będą także w moim mieście, więc tym bardziej byłam zainteresowana tematem (chociaż w białymstoku na pewno nie będę z nich korzystać - mam przecież swój rower). słyszałam wiele pozytywnych opinii dotyczących tego rodzaju systemów miejskiej komunikacji między innymi o rowerach w paryżu, gdzie stacje ulokowane są przy właściwie wszystkich ważniejszych punktach miasta, co ułatwia i urozmaica zwiedzanie. musiałam przetestować rowery miejskie!
pierwsza próba miała miejsce w poznaniu - tamtejsze jezioro maltańskie stało się moim wymarzonym celem podróży. niestety, instrukcja dostępna na stronie internetowej, jak również ta widoczna na stacjach okazała się być nie do końca precyzyjną i nie udało mi się wypożyczyć roweru, założyłam jedynie konto przez aplikację na androida.
kolejny przystanek wrocław- tutaj postanowiłam, że się nie poddam i dopnę swego. wrocław ma najwięcej, bo 32 stacje rowerów miejskich, wszystkie w dobrych lokalizacjach, które nie ograniczają się do ścisłego centrum. jedna ze stacji mieściła się przy wrocławskich arkadach, niedaleko hotelu, w którym się zatrzymałam. system wypożyczania okazał się mało przejrzysty i dopiero za którąś z rzędu próbą udało mi się dokonać przelewu aby aktywować swoje konto. od tego momentu jest już z górki - na automacie przy stacji wpisujemy swój numer telefonu, otrzymany wcześniej kod i numer wybranego roweru ze stacji. po tych krokach otrzymujemy kod do linki odbezpieczającej rower i możemy ruszać w drogę (o ile nie trafiło się na popsutą linkę, tak jak ja, wtedy trzeba dzwonić na infolinię i prosić o zwrócenie roweru i wypożyczyć inny...).
myślenie o rowerach miejskich jako o super wygodnej formie transportu jest dość naiwne - sprzęt jest w dość wątpliwym stanie, ogólnie rowery są sztywne, mają niewygodne siodełka, w moim ciągle przeskakiwały biegi, a hamowanie musiałam planować z dość dużym wyprzedzeniem. a może to ja jestem wygodnicką rowerzystką, przyzwyczajoną do mojego ukochanego roweru z siodłem jak fotel i budowie ramy umożliwiającej prostą postawę i wygodną podróż? plusem jest z pewnością fakt, że wszystkie wyposażone są w duży koszyk z przodu, w którym możemy przewozić wszystkie swoje bambetle oraz oświetlenie z dynamem. kolejnym plusem jest z pewnością dostępna cena - pierwsza godzina kosztuje nas jedyne 2 złote, a każda kolejna dwa razy tyle. nie musimy także wpłacać żadnej kaucji, która w tradycyjnych wypożyczalniach przekracza niekiedy kwotę 300 złotych. warto jednak uważać, aby przypadkiem nie przekroczyć 12 godzin wypożyczenia, ponieważ możemy zostać wtedy obciążeni karą 200 zł - jest to szczególnie ważne przy oddawaniu roweru, ja 2 razy upewniałam się telefonicznie czy na pewno zarejestrowano mój rower jako zwrócony nie mając zaufania do technologicznych nowinek :)
w skrócie - minusem rowerów miejskich jest z pewnością ich stan, który nie jest najlepszy oraz budowa roweru, która mi po prostu nie odpowiada. jestem właścicielką wygodnego roweru miejskiego o nienagannym stanie i w pierwszej chwili przesiadka na wypożyczony rower była szokiem - było mi po prostu niewygodnie. utworzenie konta i aktywowanie go także nie należą do łatwych czynności. ale rowery miejskie mają także wiele plusów, głównie jest to niska cena, brak kaucji i dostępność stacji. posiadając aplikację w smartfonie mamy dostęp do czytelnej mapki lokalizacji, nie miałam problemów ze znalezieniem żadnego z punktów.
dodatkowo miałam okazję poznać wrocław z tej rowerowej strony. wiele razy słyszałam, że to miasto to taki rowerowy raj. muszę przyznać, że poruszanie się rowerem po tym mieście to czysta przyjemność - miejski ruch jest częściowo dostosowany do rowerzystów. wszędzie są fajne ścieżki rowerowe, które są dobrze oznaczone, a nawierzchnia jest równa. świetnym rozwiązaniem są pasy dla rowerzystów przy jezdni dla samochodów. początkowo nieco bałam się takiego rozwiązania, ponieważ w białymstoku nie ma takich ścieżek, a ja miałam lekkiego stracha przed samochodami, które mijają mnie w bliskiej odległości. jednak szybko przekonałam się, że pasy ruchu dla rowerów są genialne, ruch jest płynny, nie przeszkadzają żadne progi czy krawężniki, sygnalizacja jest czytelna, a podróż po prostu szybka. jeździłam także przez sprytne ścieżki poprowadzone przez środek ronda. najmilszym zaskoczeniem była jednak nie infrastruktura, ale kultura jazdy we wrocławiu. nauczona swoim doświadczeniem, przy pokonywaniu każdego przejścia przez jezdnię zawsze zatrzymywałam się i oglądałam się w każdą stronę minimum dwukrotnie żeby mieć pewność, że nic na pewno mnie nie przejedzie. a tutaj zaskoczenie - kierowcy miło przepuszczają rowerzystów, ustępując im pierwszeństwa. to na prawdę świetna odmiana - na co dzień jestem dość często świadkiem chamskiego zachowania kierowców w stosunku do rowerzystów i zazwyczaj są to niebezpieczne wymuszenia pierwszeństwa...
a jakie są wasze spostrzeżenia dotyczące rowerów i rowerzystów? w tym tygodniu wybieram się na rowerowy urlop z pkp, wrażenia na pewno zostaną tutaj zrelacjonowane!
na koniec parę wrocławskich zajawek: